Bycie "tu i teraz" nie wystarczy. Dopiero gdy nauczymy się kochać siebie "tu i teraz", w zdarzeniach, możemy działać efektywnie.
Kiedy wchodzimy w "tu i teraz" bez akceptacji dla samego siebie, wtedy czeka nas konfrontacja z wieloma nieprzyjemnymi obrazami. Dlatego wygodniej jest przebywać w "tam i kiedyś". Pozostawanie w przeszłości pod pretekstem, że "nie umiemy zapomnieć" i zaglądanie w przyszłość pod pretekstem, że "wyznaczamy cele i planujemy" to czesto ucieczka od "tu i teraz". Nic dziwnego, jeśli mało siebie lubimy. Kiedy jednak połączymy te dwie zasady powstanie wielka siła dla każdego z nas płynąca z przekonania, że:
Kiedy kochamy i akceptujemy siebie w zdarzeniach, które dzieją ci się tu i teraz, wtedy generujemy niezwykłą energię. Jest ona przekładalna na wyznaczanie sensownych i realnych celów oraz efektywność ich realizacji.
Z tych dwóch sił bierze się trzecia i czwarta siła: akceptacja dla innych oraz akceptacja samych zdarzeń. Wielu z nas czyni odwrotnie: najpierw stara sie zaakceptować to, co sie dzieje. I dlatego męczymy się z tym bardzo długo. Bo często nie da się od razu zaakceptować tego, co się dzieje, gdy najpierw nie pokochamy siebie w tym, a potem innych ludzi w tym, co się dzieje. Akceptacja zdarzeń powinna następować na końcu tego łańcucha, nie na początku. Wtedy można iść dalej, szybciej, efektywniej. I lżej.
wstecz